Mandalina

Zuzo już nie skrzypi. Stoi grzecznie przy kei. Po dwóch miesiącach naszego rejsu, tak długiego czasu na wodzie, tylu dni słońca i deszczu, wiatru i ciszy. Wyleguję się jeszcze w łóżku. Moje dłonie na białej pościeli wydają mi się teraz takie opalone. Jakoś nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, najczęściej szybko wstając na wachtę. Teraz leżę i się im przyglądam, nigdzie się nie spieszę. Właściwie mamy dzień wolny. Musimy…

Read More
Wiosna w Chorwacji

Wszystko wokół kwitnie! Na nabrzeżu w Ubli na Lastovie milusiński kot myje od rana swoje szare futro, siedząc pośrodku ukwieconego kawałka trawy. Chociaż ktoś będzie czysty, skoro nie my 😱 Mi po błotach wulkanicznych sczerniał naszyjnik. Pamiętałam, by go zdjąć, zanim wskoczyłam do siarkowej kąpieli, bo tak go nieszczęśliwie załatwiłam w tamtym roku w tym samym błocie na Vulcano, że zupełnie ściemniał. Tak jak srebro dało się wtedy wyczyścić,…

Read More
Ostatnia prosta

Jesteśmy już na Adriatyku. Coraz więcej tu śladów obecności ludzi. Co jakiś czas widać, śmieć unoszony przez fale. Raz jest to niebieski balon z Pidżamersem, postacią z bajki, innym razem pozrywane bojki od sieci. Coraz więcej jest też bliskich mijanek ze statkami. W ciągu dnia, regularnie 5 minut przed pełną godziną, słyszymy komunikat nadawany ze statku wojennego na temat tego, by nie wpływać na teren prowadzonych przez niego ćwiczeń. Jeden z jachtów…

Read More
Ptasi cyrk

Mały, szary ptaszek wielkości wróbla, choć wróblem nie jest, zjawia się na pokładzie koło południa. Niezbyt się nas boi. Odlatuje, gdy go ktoś nagle zaskoczy gwałtownym ruchem, ale robi kółko nad jachtem i wraca. Zagląda w otwarte okienka łazienek, przysiada na kole sterowym i kręci się po pokładzie. Nie przeganiamy go specjalnie, bo do lądu jest chyba za daleko, jak na jego skrzydełka. Postanawiamy, że jeśli sam nie odleci wcześniej, to wyprosimy…

Read More
Pożeracze mil

Jeszcze przed północą stuknęło nam 5000 mil, razem przepłyniętych mil morskich!!! Niezły dystans, prawda?!? Ale to już teraz szybko idzie! Wszystkie miejsca, które znam, które mijamy i które w większości widzę tylko na mapie zostają za nami w takim tempie, do jakiego nie jestem przyzwyczajona. Gnamy!!! W nocy łuna od lądu. Sycylia z prawej. Mijamy San Vito Lo Capo i Palermo, które znam. Na czas oglądania wschodu wybieram fortepianowe wykonanie piosenki o znaczącym…

Read More
Smak morza

Siedzę na decku na słoneczku, ale i tak w 15 warstwach ubrań na sobie, bo jest zimno. Standardem są już 3 pary spodni, o tym co mam na sobie na górze nie wspominając. Życie ratuje mi dobry sztormiak z maską i wysokim kołnierzem! Jednak odpowiednie ubrania są ważne na takich wyprawach. By choć trochę mieć odmiany, na dzienną wachtę nie zakładam ciężkich, grubych butów z futerkiem, które noszę nocą, tylko adidasy. Pamiętam, jak Ania śmiała się…

Read More
Z wiekiem coraz gorzej

Fale mi zdecydowanie dzisiaj nie poprawiają apetytu… Może to i dobrze, bo brak ruchu i objadanie się lepszą figurą się nie skończy i na pewno chudsza to ja z tego rejsu nie wrócę. Jeszcze rano mam ochotę na naleśniki i przygotowuję je pod koniec mojej porannej wachty, właśnie wtedy, gdy fale zaczynają się rozkręcać. Później mój kuchenny zapał słabnie. Jak to jest, że kiedyś w ogóle nie miałam problemów z chorobą morską, a teraz niby nadal normalnie…

Read More
Zwierzyniec

O świcie biorę sekstantem namiar na Wenus jaśniejącą na wschodzie, Jowisza będącego wyżej nad horyzontem po prawej stronie Księżyca i właśnie na Księżyc. Gdy go sprowadzam do horyzontu w odbiciach lusterek sekstantu wygląda jak pół plasterka cytryny. Po chwili planety nikną i wstaje bezchmurny, jasny dzień. Jest tak miło i ciepło, że na drzemkę po wachcie kładę się w śpiworze na górze na deku  przy sterówce. Co prawda słońce szybko się chowa za daszkiem bimini, ale i tak dobrze…

Read More
W stronę słońca

Idąc wzdłuż kotwicowiska płyniemy w stronę świateł lądu do Cartageny. Taki widok, światła z lądu, nadal mnie zadziwia po tylu dniach na Atlantyku, gdzie najczęściej jedynymi światłami były nasze własne. Tuż przed główkami portu mijamy holowniki, które tak późno w nocy, a właściwie tak wcześnie rano ruszają do pracy i płyną w stronę kotwicowiska kolosów. Żartujemy, że co oni, spać nie mogą? To tak jak my. Po prostu nie możemy. Obowiązki czekają. Rzucamy cumy…

Read More
Never below seven

To nowe motto naszego rejsu, a właściwie jego ostatniego etapu przez Śródziemie. Mamy cisnąć, ile fabryka dała, ile paliwa wystarczy i na ile wiatr pozwoli, i nie schodzić poniżej 7 węzłów. Może dzięki temu uda nam się nadrobić stratę czasu z napraw w stoczni i stania na lądzie. Na razie nam i wiatr i morze sprzyja, więc wszystko jest na dobrej drodze do tego, by przez najbliższe dni taki plan realizować. Prognozy pogody w dłuższym terminie…

Read More