Gospodarczy dzień

Tak miło i długo się spało przy akompaniamencie szumu wiatru i dzwonienia olinowania. Po sprawdzeniu wiatromierza już tak miło jednak nie było…

W trakcie śniadania szturcham B w bok i mówię, że ktoś stoi przed naszym jachtem, patrzy na nasz pokład i coś komentuje. Może czegoś od nas chcą?
Okazało się, że stojący przed naszą łódką skipperzy innych jachtów patrzyli na pomiary instrumentów nawigacyjnych, które akurat mieliśmy włączone na pokładzie i „podziwiali” siłę wiatru. A wiało regularnie 30 węzłów, w porywach do 40. Największy zaobserwowany pomiar to 47,7. Łódka bezpieczna w porcie, nawet komfort funkcjonowania na niej się specjalnie nie pogorszył, ale za to wiatr tak świszcze w olinowaniu, jakbyśmy duchy wywoływali.

Zostajemy zatem w porcie i chcąc nie chcąc robi nam się dzień gospodarczy. Porządki pod pokładem, mycie pokładu. Tu szczególnie udzielają się Szerszenie biegając z gąbkami i rzucając na pastwę wiatru kłębki piany. Ci co chcą/muszą załatwiają firmowe sprawy. Nadal trwa doposażanie łódki. Kapitan montuje przetwornicę prądu, nadzoruje zakuwanie nowego ogniwa łańcucha. Większość rzeczy na łódce znalazła już swoje stałe miejsce, ale nadal zdarza się tak, że ktoś odkrywa u siebie w kajucie czyjeś zapomniane, pomylone bagaże.

Wczesnym popołudniem wyprawiamy się z Szerszeniami do biura w marinie, by u Marka prowadzącego tu od 18 lat firmę kupić książki Baranowskiego o żeglowaniu z dziećmi. Na pamiątkę rejsu Stefan dostaje „Dom pod żaglami”, a Gutek „Szkołę pod żaglami”. Znaczące tytuły 😃
Później jeszcze wyprawa z Dziadkami na plac zabaw. Stefan chce się przed nimi pochwalić swoimi akrobatycznymi wyczynami. Chcąc skupić na sobie uwagę pokrzykuje co chwilę: Dziadki trzy, patrzcie! 😃 Dzień zakończony graniem w statki, jak na spędzanie czasu wolnego na żaglówce przystało 😉

Dodaj komentarz