St. Vincent i kurs na Martynikę

Przez ostanie dni wstawałam przed 7, czasem nawet bliżej 6. Złożyło się pewnie na to i zmiana stref czasowych, do której nie przywykłam jeszcze przez pierwsze dni i słońce grzejące od 6 rano, podnoszące temperaturę na jachcie. Dziś jednak pierwsza rozkołysana noc w morzu dała się chyba wszystkim we znaki, bo załoga odsypia nocne wachty i ruch na pokładzie zaczyna się dopiero przed 9. W nocy okolicę rozpoznawaliśmy jedynie po światłach nawigacyjnych. Za dnia widać, w jakim…

Read More
Latające ryby na pożegnanie Grenady

Widziałam pierwszą latającą rybę! Szybowała skubana długo nad falami pod wiatr. Całkiem duża, z wyraźnie widocznymi rozłożonymi płetwami 🙂 Płyniemy. Po dwóch dniach przygotowań w końcu płyniemy. Zafalowanie wcale nie jest takie małe. Zaraz przy wyspie przepływaliśmy tuż obok rafy i tam były załamujące się nad rafą fale. Liczyliśmy na to, że dalej będzie trochę spokojniej, wstrzymywaliśmy się nawet z robieniem śniadania, ale nie doczekaliśmy się tego. Odczuwam…

Read More
Widok z topu masztu

Czas tu płynie chyba rzeczywiście trochę inaczej. Wstaję wcześnie, ale najpierw wysyłam wiadomości i zdjęcia. Korzystam, póki mogę to jeszcze robić. Na rozbudzenie wskakuję do wody z pomostu i płynę na plażę. O tyle trudniej jest to dziś zrobić, że palec, w który coś sobie wczoraj zrobiłam spuchł i krwiak rozlewa się nawet na stopę. Trochę mi to psuje humor i z powodu obawy, o to, co się z tym palcem dzieje i po prostu z  powodu bólu……

Read More
Morsowanie na Karaibach

Dołączam do porannego rytuału Bolka i wskakuję rano do wody. Płynę w kierunku palm na brzegu. Woda jest taka ciepła! To nie jest dalekie płynięcie, raczej krótki, wypoczynkowy dystans. Po drodze po lewej mijam stertę kamieni wystających z wody. Po prawej coś na kształt masztu zatopionego żaglowca lub statku pirackiego. To taki zaaranżowany punkt przystankowy, na który można popłynąć z plaży. Po drugiej stronie pomostu jest taki typowy pomost z altanką pośrodku wody,…

Read More
555 Mm w 5 dni

Małe radości – po 5 dniach w morzu jak człowiek rozbiorę się w końcu do spania i spędzę tę noc w koi razem z B, bo ostatnio śpimy tylko na zmiany. Stoimy w marinie pod prądem, zakupiliśmy więc farelkę i nareszcie można zrzucić z siebie kilka warstw i wysuszyć ubrania. To będzie miła odmiana spać w cieple. Przeżyliśmy dziś za dnia i w nocy koszmarny sztorm. Poziom adrenaliny mieliśmy na tyle wysoki, że pomimo tak wychłodzonej łódki, że pod pokładem leci para…

Read More
Bilans po ponad dobie w morzu

Załoga pomniejszona o jednego załoganta. Webasto nie działa. Słońce świeci. Przeżyjemy. Wczoraj nad ranem, gdy szykowaliśmy się do dłuższego przeskoku przez Kanał La Manche i przejścia na Morze Północne, jeden z załogantów wypisał się z listy załogi. Sami już rzuciliśmy cumy, podeszliśmy do pomostu z paliwem, by zatankować przed wyjściem w morze i meldując się po kolei w marinie na każdym etapie przejścia przez basen portowy zostawiliśmy w końcu za sobą główki portu w Dover. Płynęliśmy wzdłuż pięknych…

Read More
Smak soli – Dover

Gdy wszystko idzie nie tak, jak miało być. W sumie zaczęło się bardzo miło od wypadu do Muzeum Marynarki Wojennej w Portsmouth. Nie mieliśmy już czasu na zwiedzanie całej ekspozycji, ale zobaczyliśmy część wystawy „pod dachem” oraz byliśmy na fantastycznej wycieczce z przewodnikiem po łodzi podwodnej z połowy lat czterdziestych XX wieku. To już właściwie trzecia w tym roku łódź podwodna, którą mieliśmy okazję zwiedzać. Najpierw w Hiszpanii chłopcy z B oglądali jedną…

Read More
Na motyla ;) – Portsmouth

I to jest prawdziwie miły żeglarski dzień ze sprzyjającymi wiatrami i niewielką falą, które pozwalają na przyjemne żeglowanie z kawusią na pokładzie. Pomni ostatnich wrażeń nader ostrożnie podchodziliśmy do śniadania, nie chcąc już zbytnio ufać prognozom pogody mówiącym o słabych wiatrach. Gdy więc po lekkim śniadaniu i kilku godzinach satysfakcjonującego żeglowania zaproponowałam kawusię z ciachem i owocami na pokładzie, nikt nie oponował, bo wszyscy byli już głodni. Wiatr nam dmuchał w plecy, rozłożyliśmy więc żagle…

Read More
Gdy dni zlewają się w jedno – Bournemouth

Nie ważne jest, która jest godzina, tylko czy masz wachtę. Dwa dni prawie zlały nam się w jedno. Ciemny kolor nieba nieustannie mieszany za dnia z szaro-niebiesko-zielonym kolorem wzburzonego morza, które przywitało nas i dużo większym wiatrem, i dużo większymi falami niż przewidywały to prognozy. Zamiast słabnąć, wiatr się wzmagał. Za dnia co prawda mieliśmy jeszcze cały przekrój między 20 a 40 węzłów, ale w nocy wiało już regularnie ponad 40.…

Read More
Deszcz i bujanie – Falmouth

Piątek na bojce wypełniony był mocnym bujaniem i deszczem. Do północy była cisza. Później zaczęło się rozkręcać. O 2:30 wiało już tak, że się bardzo intensywnie zastanawiałam, czy nam się łódka z boi nie zerwie. Zapowiadane pogorszenie pogody nadeszło i to z niezły impetem. Przez około 2 godziny w nocy nie mogłam spać. Okazało się, że B też czuwał. Wiatr szarpał niemiłosiernie łódką, cumy trzeszczały, jacht walczył na falach. Długo nasłuchiwałam, czy wszystko w porządku,…

Read More