Pożeracze mil

Jeszcze przed północą stuknęło nam 5000 mil, razem przepłyniętych mil morskich!!! Niezły dystans, prawda?!? Ale to już teraz szybko idzie! Wszystkie miejsca, które znam, które mijamy i które w większości widzę tylko na mapie zostają za nami w takim tempie, do jakiego nie jestem przyzwyczajona. Gnamy!!! W nocy łuna od lądu. Sycylia z prawej. Mijamy San Vito Lo Capo i Palermo, które znam. Na czas oglądania wschodu wybieram fortepianowe wykonanie piosenki o znaczącym…

Read More
Smak morza

Siedzę na decku na słoneczku, ale i tak w 15 warstwach ubrań na sobie, bo jest zimno. Standardem są już 3 pary spodni, o tym co mam na sobie na górze nie wspominając. Życie ratuje mi dobry sztormiak z maską i wysokim kołnierzem! Jednak odpowiednie ubrania są ważne na takich wyprawach. By choć trochę mieć odmiany, na dzienną wachtę nie zakładam ciężkich, grubych butów z futerkiem, które noszę nocą, tylko adidasy. Pamiętam, jak Ania śmiała się…

Read More
Z wiekiem coraz gorzej

Fale mi zdecydowanie dzisiaj nie poprawiają apetytu… Może to i dobrze, bo brak ruchu i objadanie się lepszą figurą się nie skończy i na pewno chudsza to ja z tego rejsu nie wrócę. Jeszcze rano mam ochotę na naleśniki i przygotowuję je pod koniec mojej porannej wachty, właśnie wtedy, gdy fale zaczynają się rozkręcać. Później mój kuchenny zapał słabnie. Jak to jest, że kiedyś w ogóle nie miałam problemów z chorobą morską, a teraz niby nadal normalnie…

Read More
Zwierzyniec

O świcie biorę sekstantem namiar na Wenus jaśniejącą na wschodzie, Jowisza będącego wyżej nad horyzontem po prawej stronie Księżyca i właśnie na Księżyc. Gdy go sprowadzam do horyzontu w odbiciach lusterek sekstantu wygląda jak pół plasterka cytryny. Po chwili planety nikną i wstaje bezchmurny, jasny dzień. Jest tak miło i ciepło, że na drzemkę po wachcie kładę się w śpiworze na górze na deku  przy sterówce. Co prawda słońce szybko się chowa za daszkiem bimini, ale i tak dobrze…

Read More
W stronę słońca

Idąc wzdłuż kotwicowiska płyniemy w stronę świateł lądu do Cartageny. Taki widok, światła z lądu, nadal mnie zadziwia po tylu dniach na Atlantyku, gdzie najczęściej jedynymi światłami były nasze własne. Tuż przed główkami portu mijamy holowniki, które tak późno w nocy, a właściwie tak wcześnie rano ruszają do pracy i płyną w stronę kotwicowiska kolosów. Żartujemy, że co oni, spać nie mogą? To tak jak my. Po prostu nie możemy. Obowiązki czekają. Rzucamy cumy…

Read More
Never below seven

To nowe motto naszego rejsu, a właściwie jego ostatniego etapu przez Śródziemie. Mamy cisnąć, ile fabryka dała, ile paliwa wystarczy i na ile wiatr pozwoli, i nie schodzić poniżej 7 węzłów. Może dzięki temu uda nam się nadrobić stratę czasu z napraw w stoczni i stania na lądzie. Na razie nam i wiatr i morze sprzyja, więc wszystko jest na dobrej drodze do tego, by przez najbliższe dni taki plan realizować. Prognozy pogody w dłuższym terminie…

Read More
Widok, za którym będę tęskniła

A jednak coś, co na początku wydawało się tak dziwne, jak widok rozpościerający się z wystawionego na ląd katamaranu, teraz jest powodem wzruszenia, wręcz tęsknoty, za tym, co było. Nawet to, co mnie na początku najbardziej śmieszyło, czyli dziub kutra także wystawionego na brzeg, celujący prosto w naszą rufę teraz nagle budzi sentyment. Zgadzamy się z Bolkiem, że widok na stocznię, małą marinę po drugiej stronie basenu portowego,…

Read More
Ulubiona skała i paella

Dziś chyba będzie dzień nadrabiania zaległości internetowych. Za oknem ulewa. Trzy dni zwiedzania za nami. Nacieszyliśmy się okolicą i nie mamy większych planów poza sprawdzeniem, gdzie są nasze części. Bolek wisi od rana na telefonie i szuka przesyłki w DHLu, w Polsce, bo tam jest ostatnie zarejestrowane w trackingu miejsce, gdy nagle dostaje informację, że części są już w Hiszpanii, a właściwie powinny już być u Eryka. I nagle już mamy…

Read More
Śmigus dyngus

Święto ważna rzecz, wypada je uczcić. A że to Śmigus Dyngus, to idzie w ruch woda, tak jakby nam było jej za mało ostatnimi czasy. Nie mogę jakoś za długo spać, więc wpada mi do głowy pomysł, że wykorzystam to, że wstałam przed Bolkiem. Skradam się po cichu z butelką wody w rękach, ciesząc się po drodze, że podłoga nie skrzypi jak u mnie w domu. Nie słyszę, by kapitan wstał, więc mam zamiar obudzić go chlustem wody, ale gdy otwieram po cichutku…

Read More
Tarifa i Afryka w tle

Pisanki gotowe są już ozdobą stołu. Chleb i murzyny upieczone, babeczki podane. Bolek jeszcze robi baranka z masła – wyszedł mu genialnie, a ja idę szukać kwiatów do naszego wazonu z drewna korowego. Tak się świętuje Wielkanoc w stoczni w Algesiras! Można? Można! 🙂 Siadamy do śniadania dopiero w południe. Bolek poszedł rano do kościoła, ale okazało się, że o tej porze była tylko procesja idąca ulicami miasta, a nie msza. Miałam nawet…

Read More