Rano pytam: wypływamy czy jemy? Padło jednak na robienie śniadania, bo wiatr stały w marinie to 40 węzłów, a w porywach i 47. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – czas na świętowanie! Na Szerszenie czekał słodki i zabawkowy zajączek. Tym nie znanym mi z dzieciństwa zwyczajem rozpoczęliśmy świętowanie Wielkiej Soboty. Na śniadanie szakszuka, tutejszy biały ser zgrabnie przyozdobiony przez Zbyszka, kwiaty na stole i świąteczny klimat. Szybko też stwierdziliśmy, że nawet…
Read Moremarzec 2018
Gospodarczy dzień
Tak miło i długo się spało przy akompaniamencie szumu wiatru i dzwonienia olinowania. Po sprawdzeniu wiatromierza już tak miło jednak nie było… W trakcie śniadania szturcham B w bok i mówię, że ktoś stoi przed naszym jachtem, patrzy na nasz pokład i coś komentuje. Może czegoś od nas chcą? Okazało się, że stojący przed naszą łódką skipperzy innych jachtów patrzyli na pomiary instrumentów nawigacyjnych, które akurat mieliśmy włączone na pokładzie i „podziwiali” siłę wiatru.…
Read MoreMiasto, w którym chciałabym zamieszkać
Dziś jeszcze nie możemy wypłynąć. Ekipa naprawcza z mariny kończy serwis elektroniki i na 9 rano jesteśmy z nimi umówieni na testowe wypłynięcie i sprawdzenie nawigacji oraz autopilota. Przy okazji sprawdzamy kondycję kapitana 😉 Wszystkie testy wypadają pomyślnie. Teoretycznie moglibyśmy już wypływać. Wszystko jest gotowe, jednak lokalesi przebąkują o nadchodzącym silnym wietrze. Prognozy pogody nie są niby tak negatywne, ale jednak wolimy zaufać ludziom znającym morze i zostajemy dziś…
Read MoreWciąż wieje, więc wciąż stoimy
Jeśli dwóch lokalesów niezależnie pyta się, czy sprawdzasz prognozę pogody podczas informowania ich o Twoich zamiarach wypłynięcia – wiedz, że coś jest na rzeczy i powinieneś zostać w marinie. Przetestowane wielokrotnie. Kilka razy nie posłuchałem. Żyję do dzisiaj, ale co się naoglądałem trąb wodnych na morzu i innych fenomenów, o których wcześniej słyszałem tylko opowieści na kursach meteorologicznych, to moje. No i owszem. Sprawdzam prognozę pogody i to nie jedną. Wyciągam średnią z kilku serwisów meteorologicznych starając…
Read MoreNadal w porcie
Przy śniadaniu roztaczałam wizje, że my tu tak sobie na tej Desideracie będziemy mieszkać, naprawiać, gotować i w ogóle z portu nie wypłyniemy. Koło południa mój żart zaczął przybierać realne kształty, bo okazało się, że elektroniczne wspomaganie nawigacji jest usmażone. Nasz chartploter nie pokazuje odczytów GPS, ani siły wiatru, ani innych rzeczy, o których dane warto aktualizować w trakcie rejsu. Ekipa naprawcza z mariny cały dzień walczyła na pokładzie wymieniając elektrykę…
Read MoreTrzeci dzień w Mandalinie
Formalnie stoimy w marinie już trzeci dzień. Przynajmniej od dwóch dni ekipa serwisowa stara się, raczej mniej niż bardziej, doprowadzić jacht do stanu, w którym uznamy, że jest gotowy do wypłynięcia. Postój w marinie jakoś mnie nie przeraża ani nie smuci. Ot, są jeszcze pewne kwestie, które wymagają przygotowania. Chyba cieszę się tym, że to mój pierwszy rejs w życiu, który nie jest tak ściśle ograniczony czasowo. Niby mamy do przepłynięcia 2500 mil, niby…
Read MoreReperujemy i ształujemy
Dzień rozpoczęty od szybkiej wyprawy na Stare Miasto w Sibeniku do kapitanatu. Podróż ułatwia wynajęty bus, którym przyjechaliśmy z Polski, bo z Mandaliny (marina) do centrum jest daleko, a tramwaj wodny kursuje stąd jedynie w sezonie, czyli od 1 kwietnia, a do tego jest dosyć drogi. Na Starym Mieście plac przed Katedrą św. Jakova pusty. Kilka osób siedzi przy stolikach i popija kawę, ale poza tym nikogo nie ma. Ostatnio Stefan tańczył na tym placu latem…
Read MoreRuszamy – trzy, dwa, jeden, START!
Wszystko spakowane. Nowy osprzęt jachtu. Elektronika, tratwa po serwisie, żagiel. Kamizelki pneumatyczne i ratunkowe dla dzieci. Tysiąc pierdół i przydasiów, tylko kapitan jeszcze nie spakowany! Jak zwykle… Jedziemy wynajętym busem. Miejsca jest w nim niby wystarczająco, ale przy tej ogromniej tratwie i żaglu oraz przy naszych pakunkach na dwa miesiące okazuje się, że nie obejdzie się bez rozłożenia rzeczy pod siedzeniami. Ostatecznie mieści się wszystko i wychodzi na to, że mogliśmy wziąć jeszcze…
Read MorePołamańcy
Tak się skutecznie „przygotowałam” do rejsu, że złamałam rękę. W pierwszym momencie pomyślałam, bywa, przecież nie planowałam tego. Dopiero w ciągu pierwszego tygodnia, gdy odczułam, ilu rzeczy nie mogę od tak zrobić i jak bardzo brakuje mi pełnej samodzielności, zrozumiałam, jak ten rejs będzie przez to dla mnie utrudniony. Mam się zająć dwójką dzieci, a sama nie mogę do końca zająć się sobą! Z czasem okazało się, że nie jest tak źle. Spakowałam się samodzielnie. Spakowałam…
Read More